Idzie gość przez pustynię, spragniony wody na maxa. Nagle widzi Araba co sprzedaje krawaty, podchodzi do niego i mówi
– wody, woody.
Arab na to
– Panie ja tylko krawaty sprzedaje, kup Pan jeden jedyne 2 euro, promocja, nie będziesz pan żałował…”
– „Na kiego mi krawat!…” – Wrzeszczy wkurzony gościu na Araba i rozpoczyna wędrówkę dalej.
Sytuacja się powtarza kilka razy co parę kilometrów.
Wreszcie nasz bohater zobaczył oazę – „woda, woooda” wrzeszczy i biegnie ku widocznym palmom.
Nagle konfrontacja twarzy gościa z ogrodzeniem orzeźwiła jego umysł. „Ogrodzenie?…, szukać wejścia\” myśli…
Znalazł wreszcie wejście do oazy i wchodzi a tu prask strzał w pysk od ochroniarza.
„Gdzie łachmyto się pchasz, tutaj wstęp tylko w krawatach…”
– wody, woody.
Arab na to
– Panie ja tylko krawaty sprzedaje, kup Pan jeden jedyne 2 euro, promocja, nie będziesz pan żałował…”
– „Na kiego mi krawat!…” – Wrzeszczy wkurzony gościu na Araba i rozpoczyna wędrówkę dalej.
Sytuacja się powtarza kilka razy co parę kilometrów.
Wreszcie nasz bohater zobaczył oazę – „woda, woooda” wrzeszczy i biegnie ku widocznym palmom.
Nagle konfrontacja twarzy gościa z ogrodzeniem orzeźwiła jego umysł. „Ogrodzenie?…, szukać wejścia\” myśli…
Znalazł wreszcie wejście do oazy i wchodzi a tu prask strzał w pysk od ochroniarza.
„Gdzie łachmyto się pchasz, tutaj wstęp tylko w krawatach…”