Chłopina ze wsi przyjechał do miasta na dzień targowy. Płody ziemi sprzedał i pamiętając prośby żony udał się do sklepu dokonać zakupu bielizny
– Majtki mnie potrzebne, dla żony – mówi do ekspedientki
– A jaki rozmiar, gospodarzu?
Chłopina drapie się w szczecinę.
– Rozmiar, rozmiar… Była kiedyś na wsi?
– Byłam gospodarzu, nawet ze wsi pochodzę – odpowiada miła ekspedientka
– Nu, to ja powiem tak: jak ja kiedyś wracał z pola to jej majtki sie na płocie suszyli…
– Ale rozmiar jaki?
– Noo… tak gdzieś… na cztery sztachety.
– Majtki mnie potrzebne, dla żony – mówi do ekspedientki
– A jaki rozmiar, gospodarzu?
Chłopina drapie się w szczecinę.
– Rozmiar, rozmiar… Była kiedyś na wsi?
– Byłam gospodarzu, nawet ze wsi pochodzę – odpowiada miła ekspedientka
– Nu, to ja powiem tak: jak ja kiedyś wracał z pola to jej majtki sie na płocie suszyli…
– Ale rozmiar jaki?
– Noo… tak gdzieś… na cztery sztachety.