Poznań. Późny wieczór. Mieszkanie przy ul. Św. Marcin. Matka popija piwem trzecią tabletkę ecstasy, ojciec wciąga kolejną „ścieżkę” kokainy. W łazience syn ostro wącha butapren nagle… dzwonek do drzwi. Wszyscy troje zrywają się do przedpokoju , patrzą przez „judasza”, otwierają, a tam dziadek :
– Witojta – mówi radośnie – Przywiozłem wam ze wsi worek marihuany, bo słyszałem, że wy tu w mieście to samą chemią żyjecie.
– Witojta – mówi radośnie – Przywiozłem wam ze wsi worek marihuany, bo słyszałem, że wy tu w mieście to samą chemią żyjecie.