Siedzi facet w barze już po którymś tam shocie z kolei… Zabrakło mu kasy… Rozgląda się pobarze i ujrzał słoik pełen studolarówek. Pyta się barmana:
– Po co jest ten słój? Wątpię by to napiwki były…
– Ano, nie są to napiwki. Widzisz pan, mam konia na zapleczu, który ani do roboty ani nic. Ciągle jakiś smutny chodzi. Postawiłem więc ten słój i każdy kto go rozśmieszy może go wziąć. Jak się nie uda wrzuca stówkę do słoiczka.
Koleś bardzo chętnie udał się na zaplecze. Nagle koń wybucha śmiechem, koleś zadowolony wychodzi z zaplecza, chwyta słoik i wychodzi z baru. Po miesiącu przypadkowo trafia do tego baru i znów widzi pełen słoik studolarówek. Idzie do barmana i pyta:
– Panie co jest? Rozśmieszyłem go przecież!
– Ta i do dzisiaj nie może przestać. Coś pan zrobił? Nawet pola zaorać nie można bo się kładzie i ryczy ze śmiechu. Postawiłem więc słoik znowu, dla tego który go zasmuci…
– Koleś poszedł ponownie na zaplecze, wychodzi a koń płacze i wyje. Koleś łapie za słoik i wychodzi…
Barman wybiegł za nim i pyta:
– Te jak Pan żeś tego dokonał?
– Za pierwszym razem, by go rozweselić powiedziałem, że mam większego od niego. To się śmiać zaczął. Barman na to
– A dzisiaj?
– Dzisiaj to ja mu go pokazałem

Oceń dowcip

Naciśnij gwiazdkę aby ocenić

Średnia ocena 4 / 5. Liczba ocen: 4

Oceń pierwszy