Pewien kapitan z JW 2454 w Lublinie miał bardzo odpowiedzialną pracę. Otóż, co miesiąc chodził z walizeczką do banku i pobierał pieniądze na żołd dla zasadniczych i na pensje dla zawodowców. Ponieważ jednostka była dość liczna, za każdym razem „konwojował” coś około miliona złotych. Lata mijały a on obowiązkowo raz w miesiącu koszary – bank, bank – koszary. Pewnego razu złapała go w trakcie powrotu z banku sraczka. Szybko zorientował się, że trzysta metrów dalej jest jego mieszkanie, w którym zamieszkiwał z żoną i z jej starą matką (trochę pier**niętą, ale nie sprawiającą większych kłopotów). Galopem, ściskając pośladki pobiegł, więc do domu, wpadł z hukiem do przedpokoju, rzucił teczkę z pieniędzmi na szafkę na buty i zajął kibelek. Gdy wyszedł ogarnęło go przerażenie. Nigdzie nie było teczki. Rzucił się w stronę pokoju i zobaczył teściową, która pełnymi garściami „podkładała” do pieca ostatnie już pliki nowiuśkich 100 złotowych banknotów.
– Co robisz, ty stara ku*wo? – zakrzyknął oficer.
Podskoczył w jej kierunku i szarpnął ją mocno do tyłu. Niestety, szarpnął tak nieszczęśliwie, że teściowa poleciała prosto na stół, uderzając głową o jego kant. Zalała się natychmiast krwią i w następnej chwili wyzionęła ducha.
– O w dupę gajowego, co ja narobiłem? – wyszeptał nasz wojak – Przecież nie wyjdę z pierdla do końca życia. Szmal spalony, stara wariatka zabita…
Zdjął pasek od spodni zawiązał pętlę, wszedł na stołek i zaczepił pasek do haka nad drzwiami, na którym kiedyś wisiał jego ślubny landszaft. Włożył głowę w pętlę i zeskoczył z taboretu.
Po godzinie wróciła do mieszkania żona, która na pięć minut wyszła do sąsiadki pożyczyć szklankę soli.
– Kazik!!! – Wrzasnęła widząc dyndające ciało.
– Mamo!!! – jęknęła na widok zakrwawionych zwłok mamusi.
– Ku*wa!!!! – szepnęła patrząc na dopalający się szmal.
– Po co mi teraz żyć? – załkała i skierowała się do szafy trzydrzwiowej z lustrem by spod prześcieradeł wyjąć nabity pistolet służbowy męża (przechowywany jak widzicie całkowicie zgodnie z przepisami). Przymknęła oczy, odbezpieczyła spluwę i włożyła ją sobie nieśmiało do ust. Potem wepchnęła ją głębiej i jeszcze głębiej, aż końcówka dotknęła migdałków. Pociągnęła za spust…………..
.
.
.
.
Nagle się przebudziła. Otworzyła oczy, aby się zorientować, co się dzieje.
– Oj dobde, ze to fsystko niepfrafda – powiedziała widząc, że jedynie przez sen, nieświadomie zaczęła robić mężowi loda.

Oceń dowcip

Naciśnij gwiazdkę aby ocenić

Średnia ocena 0 / 5. Liczba ocen: 0

Oceń pierwszy